Brak danych
Nie zaoponowała także, gdy zaproponował jej spacer. Byli już przy wyjściu, gdy jeszcze raz obejrzała się za siebie. Przemek celował w nią swoje spojrzenie i wyglądało na to, że nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
— Skąd się tu wzięłaś? — zagadnął tymczasem Wojtek, gdy już oddalili się od domu. — Nigdy cię jeszcze nie wiedziałem, a nie sądzę, że przeoczyłbym taką śliczną buzię!
Zignorowała ten komplement, czuła się coraz bardziej zagubiona. Szli coraz dalej, zatapiając się głębiej w środkową, wybujałą część ogrodu.
— Wracajmy już, zimno mi…— zaproponowała.
— Hej, mała! Nie tak szybko! Ale jak chcesz, to cię rozgrzeję! Przysunął się bliżej i przygarnął ją ramieniem do siebie. Zaraz potem nachylił się nad nią, chwycił jej brodę i wcisnął język w jej usta.
Odepchnęła go z całych sił i odskoczyła na bok.
— Przestań! Nie chcę!
Skrzywił wargi w szyderczym uśmiechu:
— Nie bądź śmieszna, moja mała! Każda chce! I ty też!
Dziwnie zabrzmiały te słowa, poczuła strach, a jej plecy pokryła gęsia skórka. Tymczasem chłopak atakował dalej, chwycił jej nadgarstki i wykręcił je.
— Boli! Oszalałeś!? — krzyknęła rozpaczliwie.
— To po co tu ze mną przyszłaś? Po co mnie obmacywałaś w tańcu?
— Ja ciebie? Chyba zwariowałeś?!
Roześmiał się lubieżnie, jedną ręką przyciągnął do siebie, a drugą okręcił jej włosami.
— I co teraz powiesz? Któż cię tutaj usłyszy?
W tym momencie usłyszeli odgłosy szybkich kroków i trzask złamanej gałęzi.
Przemek wyskoczył jak z procy i wymierzył kumplowi cios w zęby.
Przeciwnik zatoczył się i upadł.
— Ty draniu! Ty obleśna świnio!
— Przemek, coś ty? Nie wiesz jakie one są, naprawdę wydaje ci się, że trafiłeś na świętoszkę?
— Zamknij się i wynoś się stąd! Jeśli nie potrafisz uszanować moich gości, to nie jesteś już moim kumplem!
— Ale się wystraszyłem! — rzucił z ironią na odchodne — mam to naprawdę gdzieś!
Patrycja stała pod drzewem i próbowała naprawić rozprutą bluzkę.
— Ale ze mnie idiotka, przepraszam…
— To ja przepraszam, to moja wina. Najpierw cię tutaj przywiozłem, a potem zostawiłem.
Objął ją z całych sił, aż straciła oddech.
— Chodź, coś ci pokażę…
Zdziwiła się, gdy otworzył przed nią tajemnicze, ukryte za gęstwiną krzaków i winorośli drzwi z tyłu wolnostojącego budynku. Zapalił skąpe światło i leciutko pchnął do środka.
Dech jej zaparło, gdy zobaczyła mały pokoik urządzony z ogromnym przepychem, szczególną fantazją, połączoną ze snobizmem i ekstrawagancją.
— Czy ja śnię? Cóż to za dziwne miejsce?
Przemek pokiwał głową ze zrozumieniem:
— To gniazdko uwiła sobie matka z Adamem. Co ty na to?
— Dziwnie się tutaj czuję — wyznała.
— Niepotrzebnie. To już przeszłość. Teraz jesteśmy tylko my… Ja i ty…
I znów stał blisko i znów na nią patrzył, a w niej aż wrzało. Objął ją i pocałował.
Tak po prostu, jakby nic się nie stało, jakby nic ich nie dzieliło i nie pochodzili z innych światów. Jego dotyk doprowadzał ją do granic szaleństwa i nie była w stanie się bronić.
A nawet już nie chciała, bo rozpalona namiętnością, pragnęła tej miłości, tego kochania, jak jeszcze nigdy dotąd.
Następnego dnia Przemek wyjechał na uczelnię do Krakowa, a ona znów została sama. Tylko, że tym razem przepełniona miłością i tęsknotą. Obiecał, że za tydzień znów przyjedzie. Nie mogła się już doczekać. A tymczasem zbliżał się egzamin maturalny, więc musiała bardziej przyłożyć się do nauki. To było teraz takie trudne! Podzieliła się swoim szczęściem z Agatą, a ta przypomniała jej o Piotrze. Właśnie… Piotr. Będzie musiała zakończyć tę znajomość. Jak to zrobić, by go nie zranić? Ale nie mogła inaczej, nie potrafiłaby go dłużej oszukiwać…
Piotr nie ukrywał swojego bólu i rozczarowania, ale życzył jej szczęścia.
Przemek przyjeżdżał co tydzień i zabierał w różne miejsca, gdzie mogli być tylko dla siebie. Obiecał, że porozmawia z matką o nich, że jak tylko skończy studia, wezmą ślub.
Była przeszczęśliwa, tylko babce, jak zwykle, nie podobało się to wszystko.
— Latasz jak ta suka po wsi za tymi psami! Wstyd tylko przynosisz!
— Nie masz prawa tak do mnie mówić! — zaprotestowała. — Jestem już dorosła!
— Jak pójdziesz na swoje, to będziesz robiła, co będziesz chciała, a teraz masz stulić gębę! Do czego to podobne, żeby taka dziewczyna w ogóle się nie szanowała? Cała wieś aż huczy od plotek!
Dziewczyna milczała, Jaroszowa pochyliła się nad podłogą, pogrzebała haczykiem w popiele, zadźwięczała fajerkami, aż na koniec wymamrotała półgębkiem:
— Pobawi się, pobawi i rzuci. Tyle ładnych dziewuch jest na świecie. A może jeszcze z brzuchem zostawi, kto wie?
Wybiegła na te słowa z kuchni i zamknęła się w swoim pokoju. Już dość miała upokorzeń, przeklinała więc w duchu całe to swoje pieskie życie, zanosząc się głośno płaczem.
Napisała maturę i czekała niecierpliwie na wyniki. Właśnie skończyła szkołę i zamierzała podjąć pracę. Spotykali się przez całe wakacje, ale zawsze w wielkiej tajemnicy przed Olgą. Nie przeszkadzało jej to, a nawet było na rękę. Po pierwsze — bała się konfrontacji, a po drugie całkowicie ufała Przemkowi. Zostały mu jeszcze trzy lata studiów, mieli więc jeszcze dużo czasu na uporządkowanie spraw rodzinnych. Po wakacjach ona podjęła pracę w pewnej firmie odzieżowej, on — wrócił do Krakowa. Właśnie gdy wyjechał, zorientowała się, że jest w ciąży. Chciała mu o tym jak najszybciej powiedzieć, dlatego z niecierpliwością wyczekiwała końca tygodnia. Niestety, zatrzymały go jakieś ważne sprawy. Tak przynajmniej wynikało z treści kartki pocztowej, którą otrzymała. Miał przyjechać w następny piątek, rannym pociągiem.
Październikowy ranek był chłodny. Miasto tonęło w mlecznej mgle. Na dworzec dotarła kilka minut przed przyjazdem pociągu. Po peronie kręciło się parę osób, kilka osób siedziało w WARS-ie. Usłyszała piszczący głos płynący z megafonu, który oznajmił, że pociąg nadjedzie zgodnie z planem. Stanęła pod ścianą żółtego budynku i pilnie nasłuchiwała.
Wełniany pulower niezbyt skutecznie chronił ją przed zimnem, ale perspektywa rychłego spotkania rozgrzewała ją od środka. Wreszcie ogromna, ciężka maszyna wtoczyła się na peron i zahamowała ze zgrzytem. Pasażerowie w pośpiechu opuszczali swoje przedziały. Postąpiła kilka kroków w przód, by nikogo nie przeoczyć. Napięcie rosło, mijały chwile, ludzie rozchodzili się w swoje strony. Dworzec pustoszał. Nagle jej oczy rozbiegły się jak oszalałe, pociąg drgnął i ruszył wolno nabierając rozpędu. Myśli chaotycznie tłukły się jej po głowie: Co się stało? Co go mogło zatrzymać? Dlaczego? Czy to miało coś oznaczać?
Spróbowała się uspokoić. Postanowiła spytać w informacji o następny pociąg. Już miała biec, gdy mocne spojrzenie kocich, zielonych oczu, przeszyło ją od stóp do głów.
— Czekasz na kogoś? O tej porze? — Olga nie ukrywała pogardy.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami. Chciała powiedzieć, że to nie jej sprawa, ale słowa utknęły jej w gardle. Z bliska jej twarz wyglądała starzej. Gruba warstwa pudru maskowała drobne zmarszczki i cienie pod oczami. Figurę nadal miała doskonałą, a dobrej marki ciuchy podkreślały walory jej sylwetki. Tym razem ubrana była w rudy, skórzany komplet, wykończony naturalnym futrem z lisa w tym samym kolorze.
— Tracisz czas, jeśli czekasz tu na mojego syna. On nie przyjedzie… — w jej kocich oczach błysnęły niebezpieczne iskry. — Chyba nie myślałaś, że się z tobą ożeni! Spójrz tylko na siebie! — prychnęła lekceważąco.
Patrycji odjęło mowę. Nie zaprzeczyła, nie potwierdziła, po prostu milczała.
— No cóż, moja droga, pozbawię cię niepotrzebnych złudzeń. Mój syn właśnie się zaręczył! — usta Olgi wygięły się w jadowitym uśmiechu. — I powiem ci coś jeszcze: jest bardzo szczęśliwy! W końcu córka ordynatora szpitala, to nie byle kto!
Przecież to absurd! To kłamstwo! Nie mógł jej tego zrobić! Nie po tym, co było między nimi! Ale dlaczego w takim razie nie przyjechał? Co ona tu robi? — tyle pytań cisnęło się Patrycji na usta, ale na żadne nie umiała w tej chwili odpowiedzieć. W głowie miała jedynie zamęt.
Olga jakby odgadła jej myśli, bo w tej samej chwili dodała:
— Jaka szkoda, że nie wywołałam jeszcze zdjęć. Mogłabym ci pokazać, jaką dobraną parę tworzą! — uśmiechnęła się triumfalnie. — No cóż, widzę, że nie podzielasz mojego entuzjazmu! — westchnęła teatralnie. — Ale nie myślałaś chyba, że ożeni się z tobą? — powtórzyła celowo.
Patrycja zagryzła wargi, zbladła, a tamta ciągnęła dalej swój monolog.
— Życie jest trudne, moja droga. Szkoda, że jesteś zbyt naiwna, by o tym wiedzieć, ale cóż, nie raz się jeszcze o tym przekonasz! Prześlę Przemkowi pozdrowienia od ciebie! — rzuciła na odchodne i sprężystym krokiem ruszyła w kierunku postoju taksówek.
Patrycja patrzyła jak się oddala. Płomiennoczerwony kolor włosów Olgi jeszcze długo migotał w rozpływającej się mgle. A potem bezsilnie opadła na ławkę i wybuchnęła płaczem.
Prawda docierała do niej powoli, ale stopniowo. Kiedy bolało ją coraz mocniej, przestawała szlochać, a potem już tylko łkała. Ból w niej narastał i coraz bardziej odgradzał ją od otaczającej rzeczywistości. Pomyślała, że powinna teraz umrzeć, bo przecież i tak nikomu już nie była potrzebna. Najukochańszy, najcudowniejszy mężczyzna, jakiego znała, właśnie ją porzucił.
Ewa — jedyna przyjaciółka, jaką miała, właśnie oczekiwała narodzin swojego pierwszego dziecka. Wraz z tym tysiące innych spraw zaprzątało jej teraz głowę, a babka traktowała ją jak “zło konieczne”. I ostatnia rzeczą, jakiej można by się po niej spodziewać, było zrozumienie. Agatka gdzieś wyjechała nie zostawiając po sobie śladu. Pozostał tylko Zygmunt, dla którego była ucieleśnieniem kobiecości. Może nawet by się z nią ożenił, dał dziecku nazwisko, ale cóż warte by było takie życie? Życie bez miłości? Życie bez Przemka? Tylko śmierć mogła być wybawieniem! Znów ścisnął ją ból, a wraz z nim przyszła kolejna fala rozpaczy i znów płakała połykając gorzkie łzy.
W tej samej chwili uświadomiła sobie, że jeszcze przecież nie widziała morza. Właśnie! Morze! Najpierw zobaczy morze, a potem… jak Bóg da.
Z tą ostateczną, ale jakże obiecującą myślą, pobiegła do informacji i sprawdziła odjazdy kolejnych pociągów.
Jaroszowa od dłuższego czasu kręciła się bezsensownie po kuchni, wreszcie podeszła do pieca i podniosła w górę pokrywkę garnka. Zamieszała najpierw łyżką, po czym zaczerpnęła niewielką ilość zupy. Spróbowała siorbiąc głośno i skrzywiła się z niesmakiem.
— Nigdy nie ugotujesz jak trzeba, znowu za słona!
Patrycja przemilczała tę uwagę. Do tej pory nic nie udało jej się zrobić po jej myśli, więc cóż znaczył ten następny raz wobec nieskończoności świata?
Tymczasem babka ustawiła miskę z zupą na stole, a sama ciężko opadła na krzesło. Patrycja udawała, że robi porządki w szufladzie, ale tak naprawdę szykowała się już do podróży.
— Słyszałaś? — zaczęła Helena nieoczekiwanie. — Podobno Jabłońska jest w ciąży, kto by pomyślał? Przecież to jeszcze dzieciak! Dobrze pamiętam, jak Wieśka Jabłońska targała wózek przez wieś. To było całkiem niedawno, a tu popatrz — córka w ciąży. Taki wstyd rodzinie przynieść! Na miejscu ojca sprałabym jej tyłek na kwaśne jabłko! Taki wstyd, tfu!
Znów zaczerpnęła aluminiową łyżką grochówkę i mlasnęła siarczyście.
Patrycja zachowywała się jak automat. Bez słowa wyszła do pokoju, by spakować trochę najpotrzebniejszych rzeczy: tylko to, co wydawało się jej na tę chwilę niezbędne. Nie było tego wiele. Schowała torbę do szafy i wyszła na podwórko. Bursztyn na jej widok wyskoczył z budy i szczeknął radośnie. Kucnęła obok niego, tuląc łeb psa w ramiona i znów ogarnął ją smutek.
— Cicho, piesku, cicho… Nie mogę tu dłużej zostać, tobie jednemu mogę to powiedzieć. — Przeczesała palcami jego długą sierść. Głęboki żal wypełniał ją coraz bardziej, mieszając się z rozpaczą i bezradnością. — Będę za tobą tęskniła. Wybacz, że nie zabiorę cię z sobą, ale uwierz, że tutaj ci będzie o wiele lepiej.
Bursztyn skamlał cicho, jakby wszystko zrozumiał.
Kiedy wczesnym rankiem, gdy jeszcze wszyscy spali, wymykała się z domu, długo jeszcze słyszała jego żałosne, tęskne wycie.
Na tym kończymy prezentację fragmentów powieści w e-czytelni™. Dalsze losy Patrycji będą prezentowane w e-booku.
© Copyright by Anna Stryjewska, 2009
ADS
Na tej stronie wykorzystujemy ciasteczka (ang. cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. W każdej chwili możesz wyłączyć ten mechanizm w ustawieniach swojej przeglądarki. Korzystanie z naszego serwisu bez zmiany ustawień dotyczących cookies, umieszcza je w pamięci Twojego urządzenia. Więcej informacji na temat plików cookies znajdziesz pod adresem http://wszystkoociasteczkach.pl/ lub w sekcji `Pomoc` w menu przeglądarki internetowej orologi replica.